Prawo autorskie nie jest prawem własności.

Opublikowano

Od początku istnienia prawa autorskiego toczony jest spór o to, czy prawa te są takimi samymi prawami jak prawo własności. Pomimo, że od uchwalenia pierwszej ustawy poświęconej prawom twórców upłynęło ponad 300 lat nadal jest brak pełnej zgody co do ich istoty. W tym miejscu nie zamierzam jednak przedstawiać zawiłości tego sporu. Idąc w ślad mojej wypowiedzi podczas konferencji CopyCamp2013 chcę skupić się jedynie na podstawowych różnicach jakie zachodzą pomiędzy prawem autorskim i prawem własności. Na wstępie muszę jednak podkreślić, iż jestem zdecydowanym przeciwnikiem utożsamiania prawa autorskiego z prawem własności[1].

Zaczynając od kwestii formalnych należy przypomnieć, że w polskim systemie prawnym regulacje poświęcone prawu własności znajdują się w kodeksie cywilnym. Prawo autorskie, podobnie jak prawo patentowe, prawo wzorów przemysłowych czy prawo znaków towarowych, uregulowane jest w osobnej ustawie. Pomimo teoretycznych prób włączenia prawa autorskiego w ramy kodeksu cywilnego jakie były podejmowane w latach ’30 XX wieku przez profesora F. Zolla, do dziś prawo autorskie znajduje się poza kodeksem.

Drugą znacznie ważniejszą różnicą, jest kwestia przedmiotu regulacji. Mówiąc wprost prawo własności dotyczy czegoś zupełnie innego aniżeli prawo autorskie. Od czasów prawa rzymskiego konstrukcja prawa własności dotyczyła jedynie dóbr materialnych, przedmiotów postrzeganych zmysłowo, które w kodeksie cywilnym nazywane są rzeczami.
Treść prawa własności została określona w art. 140 kodeksu cywilnego, który stanowi, że „W granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społecznego-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa, w szczególności może pobierać pożytki i inne dochody z rzeczy. W tych samych granicach może rozporządzać rzeczą”. Kodeksową definicję pojęcia rzeczy możemy znaleźć w art. 45 k.c., z którego wynika, że rzeczami są tylko przedmioty materialne.

Prawo autorskie nie dotyczy rzeczy

Przedmiotem regulacji autorsko-prawnej są utwory, czyli dobra niematerialne, abstrakcyjne byty stworzone i określone przez ustawę. W przeciwieństwie do rzeczy, utwory nie istnieją niezależnie od prawa. O ile więc stół, krzesło, rower czy istnieją w świecie materialnym i ich granice są wyznaczone przez czynniki obiektywne, o tyle utwory swój byt zawdzięczają ustawie. Ustawa określa, więc granice tego, gdzie zaczyna i gdzie kończy się ochrona danego dzieła niematerialnego. Zgodnie z art. 1 pr. aut. przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia.
Rozróżnienie rzeczy od dóbr niematerialnych z punktu widzenia konstrukcji prawniczych ma znaczenie podstawowe. Co jednak istotne, takie rozróżnienie znajduje również uzasadnienie na gruncie ekonomicznej analizy prawa, która w tym kontekście posługuje się pojęciami dóbr prywatnych, którym można przyporządkować m.in. rzeczy oraz dóbr publicznych[2], do których zaliczyć można m. in. utwory.

Klasycznym przykładem dobra publicznego jest światło latarni morskiej. Raz wytworzony strumień światła może służyć dowolnej ilości statków, przy czym ekonomicznie nieuzasadnionym jest odmawianie któremukolwiek ze statków korzystania z takiego światła. Podobnie jest z utworami. Raz stworzony utwór może służyć dowolnej ilości osób, zaś wykluczenie ich z dostępu do takiego utworu wymaga pewnego wysiłku. To właśnie prawo autorskie stanowić ma mechanizm wykluczania innych z możliwości korzystania z danego utworu. Jednak zasady i sposoby wykluczania przewidziane w prawie autorskim mają zupełnie inny charakter od tych przewidzianych przez prawo własności.

Prawo własności jest prawem o charakterze czysto majątkowym. Z kolei prawo autorskie złożone jest z dwóch niezależnych od siebie elementów. Z jednej strony istnieją bowiem prawa autorskie majątkowe, podobne do tych jakie występują w prawie własności, z drugiej zaś istnieją prawa autorskie osobiste. O ile te pierwsze podlegają obrotowi i mogą być sprzedawane innym osobom, o tyle prawa autorskie osobiste zawsze pozostają przy twórcy i jemu służą. Zalicza się do nich min. prawo autorstwa utworu, prawo oznaczenia utworu swoim nazwiskiem lub pseudonimem albo do udostępniania go anonimowo, prawo do nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania, prawo do decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności oraz prawo do nadzoru nad sposobem korzystania z utworu.

Czas trwania praw autorskich

Kolejną ważną różnicą jest kwestia czasu obowiązywania praw autorskich. W przeciwieństwie do prawa własności, prawa autorskie mają charakter czasowy. Oznacza to, iż zasadniczo po upływie 70 lat po śmierci autora prawa majątkowe do jego utworów wygasają. Jak wiemy w przypadku prawa własności brak jest takiego ograniczenia co oznacza, iż prawa te potencjalnie mogą trwać wiecznie. W momencie wygaśnięcia praw autorskich majątkowych utwory przechodzą do tzw. domeny publicznej i korzystanie z nich co do zasady jest wolne dla wszystkich. Dzięki temu nikt nie musi pytać się o zgodę na kopiowanie, sprzedawanie lub inne komercyjne wykorzystywanie utworów znajdujących się w domenie publicznej.

Odrębności pomiędzy prawem autorskim i prawami własności można mnożyć w nieskończoność. Pomimo jednak tych różnic bardzo często spotykamy się z myśleniem, że w zasadzie zarówno prawo autorskie jak i prawo własności są tym samym. Takie myślenie oparte jest na założeniu, że pomimo różnic jakie zachodzą pomiędzy utworami, będącymi dobrami niematerialnymi a rzeczami, jedne i drugie powinny w obrocie prawnym zachowywać się tak samo. W moim przekonaniu założenie to jest z gruntu błędne.

Zamiast na siłę wtłaczać dobra niematerialne w gorset praw wyłącznych, regulacje prawne powinny uwzględniać różnice w ekonomii funkcjonowania rzeczy i utworów. Z tego powodu powinno się, przynajmniej częściowo, zrezygnować z zasady wyłączności praw autorskich.

Wszyscy doskonale wiemy, że w dobie Internetu dostęp do muzyki, filmów i książek mógłby być praktycznie nieograniczony. Jednocześnie wiemy również, że w praktyce każdy może dotrzeć niemal do każdego rodzaju poszukiwanej przez siebie twórczości i go ściągnąć. Problem polega jednak na tym, że chociaż ściąganie muzyki, filmów i książek z sieci jest zasadniczo legalne, to jednak zyski jakie są generowane w związku udostępnianiem utworów w Internecie bardzo rzadko trafiają do twórców. Teoretycznie więc prawo autorskie zapewnia twórcom wyłączność korzystania z ich utworów, jednak w praktyce prawo to pozostaje martwe. Jak się wydaje, odejście od zasady wyłączności korzystania na rzecz prawa do wynagrodzenia mogłoby częściowo rozwiązać ten problem.

Jednak odejście od zasady wyłączności oznacza konieczność zmiany myślenia o prawie autorskim a przede wszystkim zmian w prawie międzynarodowym. Takie zmiany są jednak konieczne. Prawo autorskie powstało z myślą o ochronie książek papierowych przed ich kopiowaniem i ze swojej natury nie nadaje się do regulowania stosunków prawnych w epoce cyfrowej.


[1] Bardziej rozbudowaną argumentację w tym temacie można znaleźć w moim tekście Prawo autorskie a własność pod adresem http://prawokultury.pl/media/entry/attach/Prawo_autorskie_a_wlasnosc.pdf.
[2] Definicję dóbr publicznych zaproponował swego czasu ekonomista P. Samuelson wskazując, że dobra publiczne to takie dobra 1) których konsumpcja ma charakter nierywalizacyjny (ang. non-rivalrous) oraz 2) z konsumpcji których nikogo nie da się wykluczyć (ang. non-excludable). Nierywalizacyjny charakter konsumpcji oznacza, że konsumpcja dobra przez jedną osobę nie zmniejsza ilości (dostępności) tego dobra dla innych osób. Nierywalizacyjny charakter konsumpcji sprawia, że wykluczenie kogokolwiek z czerpania z niej staje się z ekonomicznego punktu widzenia staje się niepożądane.

****

Autor tekstu: Konrad Gliściński, prawnik, doktorant w Katedrze Prawa Cywilnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, in house w Jagiellońskim Centrum Innowacji w Krakowie

Poniżej link do nagrania z wystąpienia Konrada Gliścińskiego z konferencji CopyCamp (1 października 2013 r., Kino Muranów, Warszawa):

***

Fot.: zdjęcie pochodzi z banku zdjęć unsplash.com

 

Czy wiesz, że Lookreatywni to nie tylko baza wiedzy?

Jesteśmy zaufanym partnerem, który nie tylko doradza i zabezpiecza klienta pod względem prawnym, ale również wspiera go biznesowo.